Wchodząc
za Tomlinsonem do garażu, wciąż trwałem w przekonaniu, że ten cały jego zespół
to tylko grupa amatorów, którzy grają, bo nie mają nic lepszego do roboty.
Nawet nie miałem pojęcia, jak bardzo się myliłem. Głosy chłopaków były bardzo
dojrzałe jak na ich wiek. Śpiewali z pasją, a z ich oczu biło zaangażowanie.
Było widać, że kochali to, co robili i byli w tym świetni…
Kiedy
skończyli i zaczęli przybijać sobie piątki, czułem się nieco dziwnie. Poczułem
ukłucie w sercu. Ach, ta pieprzona zazdrość! Czwórka najlepszych przyjaciół,
mających jedną pasję, jeden wspólny cel, jedno marzenie i ja. Zayn Malik,
zbuntowany chłopak bez żadnej wizji na najbliższą przyszłość. To bolało
najbardziej. Fakt, że tkwię w jednej, wielkiej dziurze, z której wyjść nie
potrafiłem czasami naprawdę mnie dobijał. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Louisa,
który postanowił przedstawić mi swoich przyjaciół. Pierwszy raz odkąd
przyjechałem do Doncaster, postanowiłem być naprawdę miły.
-Chłopaki,
to jest Zayn, kumpel ze szkoły - oznajmił Lou i szeroko się uśmiechnął. -Zayn,
to Harry, Liam i Niall - wskazał kolejno na bruneta z burzą loków na głowie,
szeroko uśmiechniętego chłopaka z włosami zaczesanymi do góry i niebieskookiego
blondyna, który właśnie wpychał do swojej buzi garść żelek. Widząc to, cicho
się zaśmiałem i jak na wychowaną i kulturalną osobę przystało, podałem każdemu
z osobna rękę i głupio się przy tym uśmiechając. Chyba zostałem przez nich
zaakceptowany, bo po godzinie rozmawialiśmy wszyscy jak starzy, dobrzy kumple. Nawet
sam Louis wydawał się nie dowierzać temu, że wbrew wszystkim pozorom jakie
stwarzam od początku naszej znajomości, potrafię się zachować jak cywilizowany
człowiek. Ja sam przed sobą musiałem przyznać, że w towarzystwie Liama, Nialla,
Louisa i Harry’ego czułem się naprawdę dobrze. Byli zupełnym przeciwieństwem
moich znajomych z Bradford. Nie potrzebowali narkotyków i alkoholu, żeby się
fajnie bawić, a co najważniejsze - mieli wspólną pasję i naprawdę mi to
imponowało. A ich piosenki, no cóż…miały w sobie coś takiego, co sprawiało, że
chciało mi się tańczyć i śpiewać razem z nimi, co było do mnie zupełnie
niepodobne.
-Co to
był za numer? - spytałem, kiedy wszyscy zbierali się do wyjścia. Jakby na to
nie patrzeć, nie mogliśmy nocować w garażu Tomlinsona. -Ten, który graliście na
końcu - uściśliłem, czując na sobie spojrzenia chłopaków.
-Stole my
heart - odparł Niall, zabierając ze stolika swoją paczkę żelek. -Napisaliśmy to
wczoraj - uderzył się dumnie w pierś i spojrzał na mnie swoimi niebieskimi
oczami, oczekując mojej aprobaty.
-Jest
świetny - powiedziałem zgodnie z prawdą, po czym wszyscy opuściliśmy garaż.
-Mi tam
czegoś w nim brakuje - stwierdził krytycznie Hazza.
-Ciekawe
czego… - prychnął Liam, na co Styles rzucił w niego żelką Nialla i głośno się
zaśmiał.
-Sam nie
wiem - Loczek wzruszył z obojętnością ramionami. -Zresztą nie zauważyliście, że
nasz repertuar to tylko piosenki o prostym tekście, w którym zawsze występuje
słowo ‘dziewczyna’ i są przystosowane głównie do tańczenia? Żadna poważniejsza
wytwórnia nas nie zechce, jeśli będziemy ograniczać się tylko do piosenek
takich jak „Stole my heart”.
-Wyluzuj,
ja i tak uważam, że jesteście świetni - poklepałem Harry’ego po plecach i
uniosłem kąciki ust ku górze. -A jeśli chcecie, ja mogę spróbować wam coś
napisać. Jakiegoś wolnego smęta z poważniejszym tekstem - wypaliłem, nim
zdążyłem ugryźć się w język. W ułamku sekundy poczułem, jak wszystkie cztery
pary oczu zostały skierowane na mnie.
-Ty
piszesz?! - wykrzyknęło równocześnie czterech chłopaków. Zaśmiałem się krótko,
by ukryć swoje zmieszanie, ale skoro zacząłem temat, to wypadałoby go skończyć,
prawda?
-Tak, ale to nic poważnego - odpowiedziałem, machajac lekceważąco ręką. -Powiedziałem, że mogę spróbować, ale niekoniecznie wam się to może spodobać.
-Tak, ale to nic poważnego - odpowiedziałem, machajac lekceważąco ręką. -Powiedziałem, że mogę spróbować, ale niekoniecznie wam się to może spodobać.
-Zamknij
się, Malik - zganil mnie Lou i uniósł kąciki swoich ust ku górze. -Napisz coś,
a jak skończysz, to zadzwoń. Numer znasz - poklepał mnie po ramieniu, po czym
pożegnał się z nami wszystkimi i wszedł do domu. Liam i Harry chwilę później
też się pożegnali i wsiedli do zaparkowanego przy drzewie czarnego Range
Rovera. Zostałem tylko ja, Niall i mój motor, o który właśnie się opierałem.
-Kurczę,
chyba tylko ja nie mam swojego transportu - poskarżył się blondyn i spojrzał
znacząco na mój motor.
-Chcesz,
to cię podwiozę - zaproponowałem, rzucając kask w stronę Horana. Złapał go w
ostatnim momencie i widać było, że zupełnie nie spodziewał się rzutu, bo zrobił
to w ostatniej chwili. Skomentowałem to krótkim wybuchem śmiechu, po czym
wsiadłem na motor i skinąłem brodą na miejsce pasażera.
-Zaaayn,
gdzie twój kask? - spytał Horan, zapinając swój.
-Bezpieczeństwo
pasażera zawsze jest najważniejsze - stwierdziłem rozbawionym głosem. -Poza
tym, nigdy nie dostałem mandatu - dodałem, co nie do końca było zgodne z
prawdą, bo dostałem kilka mandatów, ale wszystkie jeżdżąc autem, więc to się
teoretycznie nie liczyło. Kiedy Niall wsiadł na motor, odpaliłem go i
odjechałem spod domu Louisa, krzycząc do niebieskookiego ‘trzymaj się mocno!’.
Mijaliśmy
ulice Doncaster w zawrotnym tempie, dopóki nie zajechałem pod wskazany przez
Horana adres. Ulica, na której mieścił się jego dom sąsiadowała z moją ulicą,
co mnie mile zaskoczyło. Kiedy oznajmiłem o tym blondynowi, podsumował to
wesołym okrzykiem i wskoczeniem na moje plecy. Usiłowałem go z siebie zrzucić,
co nie wyszło na dobre ani mnie, ani jemu, bo oboje wylądowaliśmy w fosie.
-Horan,
żyjesz? - spytałem trzęsącym się ze śmiechu głosem, po czym wyszedłem z fosy i
otrzepałem spodnie.
-Żyję! -
wrzasnął Niall, ściągając ze swojej koszulki kawałki błota. -Twój kask ocalił
mi życie, Zayn. Jesteś moim bohaterem - dodał, po czym oboje wybuchnęłiśmy
śmiechem. Chwilę pogadaliśmy, zanim Niall oddał mi kask i odjechałem do domu. Czułem
się inaczej, co nie oznacza, że źle. Poczułem się pierwszy raz od bardzo dawna
zaakceptowany. Nie mogłem powiedzieć, że chłopaki są moimi przyjaciółmi, ale
cieszyłem się, że ich poznałem. Tego mi chyba było trzeba. Akceptacji, śmiechu.
Potrzebowałem kumpli, którzy byliby podobni do mnie i chyba takich znalazłem. ‘A co z twoim mechanizmem obronnym przed
ludźmi?’ zadrwił wkurzający głosik w mojej głowie. Zignorowałem go. Nie
chciałem, żeby mnie nienawidzili. Pomimo tego, że zawsze sądziłem, że tak jest
lepiej, że nie powinienem przywiązywać się do ludzi, nie mogłem znieśc myśli,
że mogliby mnie znienawidzić. Kiedy przebywałem z Lou, Hazzą, Nialem i Liamem
moja maska znikała, a ja nie potrafiłem tego kontrolować. Bałem się, że zostanę
zraniony, ale jeszcze bardziej potrzebowałem przyjaciół. Ludzi, z którymi będę
mógł porozmawiać o wszystkim i nie będę musiał obawiać się, że wyjawią mój
sekret. Do diabła z moim mechanizmem obronnym, niech się pieprzy. Louis miał
rację, patrzę tylko na siebie. Jestem zapatrzonym w siebie egoistą i swoim
zachowaniem odstraszam od siebie ludzi. I co z tego, że teraz tego żałuję, jak
za kilka dni pewnie znowu zacznę robić to samo? Nie, nie, nie! Nie ma mowy, nie
chcę być taki. W zasadzie to chyba wolę tego starego Zayna, nie buntownika,
który wszystkimi pomiata. Podobało mi się to, ale tylko przez chwilę. Louis i
reszta uświadomili mi, że można żyć inaczej. Można być lubianym i jednocześnie
mieć dobrą reputację. Można odnosić się z szacunkiem do innych i niekoniecznie
być ich zabawką. Dlatego też postanowiłem ponownie iść do Megan i ją
przeprosić. Przynajmniej spróbować. A jeśli mi się nie uda, to po raz kolejny
wbiję jej nóż w serce. I już nie będę miał szans, żeby to wszystko naprawić, a
ta świadomość bez względu na to kim jesteśmy, boli.
Zaparkowałem
motor w garażu, po czym wszedłem do domu i wszedłem do salonu, gdzie byli moi
rodzice. Bądź miły, przynajmniej się postaraj. Wiem, że potrafisz - pokrzepiłem
się w myślach, po czym niechlujnie oparłem się o futrynę drzwi.
-Wróciłem
- powiedziałem, unosząc kąciki moich ust ku górze.
-Gdzie
byłeś? - spytała Trisha, moja matka, kiedy już miałem iść do swojego pokoju.
-U
kolegów, mieli próbę i chciałem zobaczyć jak grają - powiedziałem grzecznym
tonem głosu, co nie uszło uwadze mojego ojca. Poprawił się w fotelu i uśmiechnął
się pod nosem.
-Powiedziałeś
im, że umiesz śpiewać? - spytał, wbijając we mnie swoje tęczówki.
-Nie -
pokręciłem przecząco głową. -Zresztą wcale nie potrafię śpiewać - dodałem,
wycofując się do swojego azylu, po czym wyjąłem z szafy granatową bejsbolówkę,
założyłem ją i opuściłem dom z zamiarem złożenia wizyty Megan.
*Megan*
Wyszłam z
łazienki i rzuciłam się na łóżko. Od kilku dni, a właściwie tygodni czułam się
jak wrak człowieka, a teraz miało być jeszcze gorzej i czuję, że sobie z tym
nie poradzę. A to wszystko przez niego. I to, że jego oczy, głos, dotyk,
uśmiech, to, że on tak na mnie działa niczego nie usprawiedliwia. Zachowałam
się jak kretynka i teraz mam za swoje. Będę ponosiła konsekwencje swojego błędu
do końca życia. Teraz nie pragnęłam niczego bardziej niż śmierci. Nienawidziłam
siebie, nienawidziłam całego świata i jego też nienawidziłam. Nie rozumiałam,
co tak właściwie Zayn chce osiągnąć. Najpierw mnie przeprasza, robi złudne
nadzieje, a potem mam okazję poznać jego dziewczynę. Chociaż to teraz nieważne,
nic nie jest ważne. Nie powiem mu o niczym, po prostu wyjadę. Wyjadę jak
najdalej od Doncaster. Jak najdalej od niego i tego chorego świata. Tylko sama
nie wiem, czy to ma sens, skoro będę uzależniona od rzeczy, która ciągle będzie
mi o nim przypominać. I co z tego, że jest najgorszym chamem? Ja wiem, że pod
tą maską skrywa się całkiem ciepły i sympatyczny chłopak, który po prostu boi
się pokazać swoją prawdziwą twarz. A gdyby tylko spróbował, wtedy może…NIE!
Stop. To nie ma znaczenia, nie teraz. On ma dziewczynę, a ja mam po nim ‘pamiątkę’,
o której nie powinien się nigdy dowiedzieć. Wbrew pozorom, nie chcę zepsuć mu
życia, chcę żeby był szczęśliwy, chociaż zdaniem moich przyjaciół to głupie. Nic
na to nie poradzę, taka jestem. I mam o to do siebie ogromny żal, ale to
właśnie ja.
Z
towarzystwa moich rozbieganych myśli wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
Podejrzewałam, że to mama znowu zapomniała kluczy, ale to, co ujrzałam przeszło
moje najśmielsze oczekiwania. Spojrzałam na twarz Mulata, po czym otarłam mokre
od łez policzki rękawem bluzy i zapraszającym gestem wpuściłam go do środka.
Nie proponowałam mu nic do picia, wiedziałam, że nie po to tutaj przyszedł. Przyszedł,
żeby narobić mi burdelu w głowie, a potem po raz któryś wbić w moje serce nóż. Usiadłam
na łóżko wskazując mu miejsce obok siebie.
-Masz mi
coś do powiedzenia, prawda? - spytałam, nawet na niego nie patrząc. -No więc
słucham, wygarnij mi.
-Megan… -
wyszeptał głosem, który wcale nie pasował do twarzy zimnego skurwiela. -To ty
powinnaś mi wszystko wygranąć. I może źle zrobiłem, że tutaj znowu przyszedłem,
ale…
-Masz
rację, źle zrobiłeś - przerwałam mu. -Możesz już wyjść - dodałam, wskazując
znacząco na drzwi.
-Proszę,
wysłuchaj mnie - złapałem ją za podbródek i zmusiłem do spojrzenia sobie w
oczy. -Przepraszam. Przepraszam za wszystko. To tylko słowa, ale jak
najbardziej szczere. Przepraszam, że tak cię od siebie odpychałem. Przepraszam,
że traktowałem cię jak ścierwo. Przepraszam, że musiałaś zobaczyć Cassie.
Przepraszam, że tamtej nocy cię nie powstrzymałem. Megan, do cholery, spójrz na
mnie!
-Zayn, ja…
- wyszeptałam i zupełnie się rozkleiłam. Czułam jak łzy spływają po mojej
twarzy, czułam jak wraz z nimi spływają resztki mojego makijażu, ale nie
obchodziło mnie to. I tak wyglądałam jak potwór.
-Powiedz
tylko, że mi wybaczasz - wyjąkał chłopak i przytulił mnie do siebie. -Wiem, że
na to nie zasługuję, ale potrzebuję tego.
-Ja…ja -
przygryzłam dolną wargę. -Wybaczam ci - wyszeptałam, pozwalając mu na to, żeby
położył mnie do łóżka. Nie zaprotestowałam też kiedy przykrył mnie kołdrą i
musnął swoimi chłodnymi wargami moje czoło.
-Dziękuję
- szepnął, oddalając się od mojej twarzy. -Jesteś gorąca, zaraz przyniosę ci
zimny ręcznik - dodał, wchodząc do łazienki. Potrzebowałam kilku sekund, aby
odzyskać trzeźwość umysłu. Zerwałam się z łożka i pobiegłam w stronę otwartych
drzwi.
-Zayn,
nie! - krzyknęłam histerycznie, ale było już za późno. Zobaczyłam jak chłopak z
niedowierzaniem patrzy najpierw na mnie, a potem ponownie na mały przedmiot,
który trzymał w swoich dłoniach.
-To…to
nie moje - odparłam drżącym głosem, ale nie zabrzmiało to szczerze.
-Nie
kłam, Megan - powiedział spokojnie, ale zdecydowanie. -Zamierzałaś mi w ogóle o
tym powiedzieć?
Pokręciłam
przecząco głową i wbiłam wzrok w swoje stopy. Zayn nawet na mnie nie spojrzał,
tylko minął mnie w drzwiach, oparł się o ścianę i zsunął się po niej, siadając
na podłogę, rzucając białym przedmiotem o łóżko. Wyszłam z łazienki i spojrzałam
na niego niepewnie. Płakał. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Kucnęłam
przy nim i delikatnie objęłam go ramieniem.
-Będzie
dobrze, niedługo wyjeżdżam - szepnęłam, pozwalając by łzy ponownie pociekły z
moich oczu.
~
Dobry wieczór! :) Jest i rozdział 6. Napisałam go dzisiaj i jestem z siebie dumna, bo mi się podoba. Jeśli ktoś to czyta, proszę o komentarz, bo chcę wiedzieć, czy piszę jeszcze dla kogoś, czy tylko dla siebie.
Dobranoc, xxx.
rozdział jest boski. nie spodziewałam się, że Megan będzie w ciąży. czekam na NN.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc chciałam to inaczej rozegrać, ale pomyślałam spontanicznie i wyszło coś takiego ;P
UsuńO jeny, wreszcie doczekałam się nowego! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wreszcie tu coś dodałaś :) Rozdział jest genialny, fajnie widzieć Zayna w 'normalnej' postaci, ale kompletnie nie spodziewałam się, że Megan może być w ciąży. Bo jest, prawda? Ciekawa jestem co ona i Zayn z tym zrobią, hmm...
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!!!
Ja się cieszę, że ciągle zaglądasz na tego bloga :) Też lubię Zayna w 'normalnej' odsłonie, ale opowiadanie tak naprawdę dopiero się zaczyna ;>
Usuńjakie to świetne! nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń, ale przynajmniej nie jest to przesłodzone opowiadanie, tak jak u niektórych :3
OdpowiedzUsuńdziękuję ;*
UsuńW końcu nowy rozdział, kurde ile musiałam się naczekać. Ale jest jeden plus przećwiczyłam swoją cierpliwość :)
OdpowiedzUsuńWOW, rozdział jest fenomenalny, a akcją z Megan rozjebałaś system. Nigdy bym nawet nie pomyślała, że ona może być w ciąży...;O
Czekam na VII. Pozdrawiam i życzę dużo weny~~ felicity.
Przepraszam, że tak długo nic nie było, ale bardzo się cieszę, że tutaj zaglądałaś ;)
UsuńDziękuję bardzo i zapraszam na kolejny rozdział, który już niebawem.
o matko, nawet nie wiesz jak ogromnie się ciesze, że coś tu dodałaś. to mój ulubiony blog bo nie dość że jest o Zaynie to jeszcze tak ślicznie napisany do czytania :3 kocham to opowiadanie po prostu! co do rozdziału to ciekawa jestem tej piosenki Zayna i tego czy na przykład nie wezmą go do zespołu :) obstawiam tak jak wszyscy wyżej że Megan jest w ciąży.. mega to wymyśliłaś! ciekawe jak sobie poradzą... czekam na następny!
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że o mnie nie zapomniałaś przez tak długi czas <3 Wszystkie Twoje pytania znajdą odpowiedź w kolejnych rozdziałach ;)
UsuńJejku masz ogromny talent jesli chodzi o pisanie opowiadan :) szybko dawaj nastepny <3xxx
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 Nie uważam, że mam szczególny talent, ale mimo to miło mi czytać takie wiadomości! :)
Usuńbłagam o następny, bo strasznie się wciągnęłam xx
OdpowiedzUsuńja czytam! ;D pisz proszę dalej. czytałam już wiele blogów, naprawdę. te lepsze kojarzę, ale jak przez mgłę. tych gorszych już w ogóle nie pamiętam. za to twój będę pamiętać na pewno. i to przez długi czas. wydaje mi się, że jesteś takim typem osoby, która kiedy pisze, chce żeby to było idealne. zastanawiasz się nad każdym zdaniem, nawet słowem, żeby wszystko pasowało do siebie jak najlepiej. dążysz do perfekcji, prawda? wychodzi ci :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. Każde słowo tak bardzo dokładnie przemyślane, ale jednocześnie lekkie. Aż chce się więcej :)
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny rozdział? oby jak najszybciej!
OdpowiedzUsuń~Wiki
już jest :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńjest super
OdpowiedzUsuńCudownee *o*
OdpowiedzUsuń