sobota, 23 lutego 2013

Rozdział VI: Będzie dobrze, niedługo wyjeżdżam.



Wchodząc za Tomlinsonem do garażu, wciąż trwałem w przekonaniu, że ten cały jego zespół to tylko grupa amatorów, którzy grają, bo nie mają nic lepszego do roboty. Nawet nie miałem pojęcia, jak bardzo się myliłem. Głosy chłopaków były bardzo dojrzałe jak na ich wiek. Śpiewali z pasją, a z ich oczu biło zaangażowanie. Było widać, że kochali to, co robili i byli w tym świetni…
Kiedy skończyli i zaczęli przybijać sobie piątki, czułem się nieco dziwnie. Poczułem ukłucie w sercu. Ach, ta pieprzona zazdrość! Czwórka najlepszych przyjaciół, mających jedną pasję, jeden wspólny cel, jedno marzenie i ja. Zayn Malik, zbuntowany chłopak bez żadnej wizji na najbliższą przyszłość. To bolało najbardziej. Fakt, że tkwię w jednej, wielkiej dziurze, z której wyjść nie potrafiłem czasami naprawdę mnie dobijał. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Louisa, który postanowił przedstawić mi swoich przyjaciół. Pierwszy raz odkąd przyjechałem do Doncaster, postanowiłem być naprawdę miły.
-Chłopaki, to jest Zayn, kumpel ze szkoły - oznajmił Lou i szeroko się uśmiechnął. -Zayn, to Harry, Liam i Niall - wskazał kolejno na bruneta z burzą loków na głowie, szeroko uśmiechniętego chłopaka z włosami zaczesanymi do góry i niebieskookiego blondyna, który właśnie wpychał do swojej buzi garść żelek. Widząc to, cicho się zaśmiałem i jak na wychowaną i kulturalną osobę przystało, podałem każdemu z osobna rękę i głupio się przy tym uśmiechając. Chyba zostałem przez nich zaakceptowany, bo po godzinie rozmawialiśmy wszyscy jak starzy, dobrzy kumple. Nawet sam Louis wydawał się nie dowierzać temu, że wbrew wszystkim pozorom jakie stwarzam od początku naszej znajomości, potrafię się zachować jak cywilizowany człowiek. Ja sam przed sobą musiałem przyznać, że w towarzystwie Liama, Nialla, Louisa i Harry’ego czułem się naprawdę dobrze. Byli zupełnym przeciwieństwem moich znajomych z Bradford. Nie potrzebowali narkotyków i alkoholu, żeby się fajnie bawić, a co najważniejsze - mieli wspólną pasję i naprawdę mi to imponowało. A ich piosenki, no cóż…miały w sobie coś takiego, co sprawiało, że chciało mi się tańczyć i śpiewać razem z nimi, co było do mnie zupełnie niepodobne.
-Co to był za numer? - spytałem, kiedy wszyscy zbierali się do wyjścia. Jakby na to nie patrzeć, nie mogliśmy nocować w garażu Tomlinsona. -Ten, który graliście na końcu - uściśliłem, czując na sobie spojrzenia chłopaków.
-Stole my heart - odparł Niall, zabierając ze stolika swoją paczkę żelek. -Napisaliśmy to wczoraj - uderzył się dumnie w pierś i spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami, oczekując mojej aprobaty.
-Jest świetny - powiedziałem zgodnie z prawdą, po czym wszyscy opuściliśmy garaż.
-Mi tam czegoś w nim brakuje - stwierdził krytycznie Hazza.
-Ciekawe czego… - prychnął Liam, na co Styles rzucił w niego żelką Nialla i głośno się zaśmiał.
-Sam nie wiem - Loczek wzruszył z obojętnością ramionami. -Zresztą nie zauważyliście, że nasz repertuar to tylko piosenki o prostym tekście, w którym zawsze występuje słowo ‘dziewczyna’ i są przystosowane głównie do tańczenia? Żadna poważniejsza wytwórnia nas nie zechce, jeśli będziemy ograniczać się tylko do piosenek takich jak „Stole my heart”.
-Wyluzuj, ja i tak uważam, że jesteście świetni - poklepałem Harry’ego po plecach i uniosłem kąciki ust ku górze. -A jeśli chcecie, ja mogę spróbować wam coś napisać. Jakiegoś wolnego smęta z poważniejszym tekstem - wypaliłem, nim zdążyłem ugryźć się w język. W ułamku sekundy poczułem, jak wszystkie cztery pary oczu zostały skierowane na mnie.
-Ty piszesz?! - wykrzyknęło równocześnie czterech chłopaków. Zaśmiałem się krótko, by ukryć swoje zmieszanie, ale skoro zacząłem temat, to wypadałoby go skończyć, prawda?
-Tak, ale to nic poważnego - odpowiedziałem, machajac lekceważąco ręką. -Powiedziałem, że mogę spróbować, ale niekoniecznie wam się to może spodobać.
-Zamknij się, Malik - zganil mnie Lou i uniósł kąciki swoich ust ku górze. -Napisz coś, a jak skończysz, to zadzwoń. Numer znasz - poklepał mnie po ramieniu, po czym pożegnał się z nami wszystkimi i wszedł do domu. Liam i Harry chwilę później też się pożegnali i wsiedli do zaparkowanego przy drzewie czarnego Range Rovera. Zostałem tylko ja, Niall i mój motor, o który właśnie się opierałem.
-Kurczę, chyba tylko ja nie mam swojego transportu - poskarżył się blondyn i spojrzał znacząco na mój motor.
-Chcesz, to cię podwiozę - zaproponowałem, rzucając kask w stronę Horana. Złapał go w ostatnim momencie i widać było, że zupełnie nie spodziewał się rzutu, bo zrobił to w ostatniej chwili. Skomentowałem to krótkim wybuchem śmiechu, po czym wsiadłem na motor i skinąłem brodą na miejsce pasażera.
-Zaaayn, gdzie twój kask? - spytał Horan, zapinając swój.
-Bezpieczeństwo pasażera zawsze jest najważniejsze - stwierdziłem rozbawionym głosem. -Poza tym, nigdy nie dostałem mandatu - dodałem, co nie do końca było zgodne z prawdą, bo dostałem kilka mandatów, ale wszystkie jeżdżąc autem, więc to się teoretycznie nie liczyło. Kiedy Niall wsiadł na motor, odpaliłem go i odjechałem spod domu Louisa, krzycząc do niebieskookiego ‘trzymaj się mocno!’.
Mijaliśmy ulice Doncaster w zawrotnym tempie, dopóki nie zajechałem pod wskazany przez Horana adres. Ulica, na której mieścił się jego dom sąsiadowała z moją ulicą, co mnie mile zaskoczyło. Kiedy oznajmiłem o tym blondynowi, podsumował to wesołym okrzykiem i wskoczeniem na moje plecy. Usiłowałem go z siebie zrzucić, co nie wyszło na dobre ani mnie, ani jemu, bo oboje wylądowaliśmy w fosie.
-Horan, żyjesz? - spytałem trzęsącym się ze śmiechu głosem, po czym wyszedłem z fosy i otrzepałem spodnie.
-Żyję! - wrzasnął Niall, ściągając ze swojej koszulki kawałki błota. -Twój kask ocalił mi życie, Zayn. Jesteś moim bohaterem - dodał, po czym oboje wybuchnęłiśmy śmiechem. Chwilę pogadaliśmy, zanim Niall oddał mi kask i odjechałem do domu. Czułem się inaczej, co nie oznacza, że źle. Poczułem się pierwszy raz od bardzo dawna zaakceptowany. Nie mogłem powiedzieć, że chłopaki są moimi przyjaciółmi, ale cieszyłem się, że ich poznałem. Tego mi chyba było trzeba. Akceptacji, śmiechu. Potrzebowałem kumpli, którzy byliby podobni do mnie i chyba takich znalazłem. ‘A co z twoim mechanizmem obronnym przed ludźmi?’ zadrwił wkurzający głosik w mojej głowie. Zignorowałem go. Nie chciałem, żeby mnie nienawidzili. Pomimo tego, że zawsze sądziłem, że tak jest lepiej, że nie powinienem przywiązywać się do ludzi, nie mogłem znieśc myśli, że mogliby mnie znienawidzić. Kiedy przebywałem z Lou, Hazzą, Nialem i Liamem moja maska znikała, a ja nie potrafiłem tego kontrolować. Bałem się, że zostanę zraniony, ale jeszcze bardziej potrzebowałem przyjaciół. Ludzi, z którymi będę mógł porozmawiać o wszystkim i nie będę musiał obawiać się, że wyjawią mój sekret. Do diabła z moim mechanizmem obronnym, niech się pieprzy. Louis miał rację, patrzę tylko na siebie. Jestem zapatrzonym w siebie egoistą i swoim zachowaniem odstraszam od siebie ludzi. I co z tego, że teraz tego żałuję, jak za kilka dni pewnie znowu zacznę robić to samo? Nie, nie, nie! Nie ma mowy, nie chcę być taki. W zasadzie to chyba wolę tego starego Zayna, nie buntownika, który wszystkimi pomiata. Podobało mi się to, ale tylko przez chwilę. Louis i reszta uświadomili mi, że można żyć inaczej. Można być lubianym i jednocześnie mieć dobrą reputację. Można odnosić się z szacunkiem do innych i niekoniecznie być ich zabawką. Dlatego też postanowiłem ponownie iść do Megan i ją przeprosić. Przynajmniej spróbować. A jeśli mi się nie uda, to po raz kolejny wbiję jej nóż w serce. I już nie będę miał szans, żeby to wszystko naprawić, a ta świadomość bez względu na to kim jesteśmy, boli.
Zaparkowałem motor w garażu, po czym wszedłem do domu i wszedłem do salonu, gdzie byli moi rodzice. Bądź miły, przynajmniej się postaraj. Wiem, że potrafisz - pokrzepiłem się w myślach, po czym niechlujnie oparłem się o futrynę drzwi.
-Wróciłem - powiedziałem, unosząc kąciki moich ust ku górze.
-Gdzie byłeś? - spytała Trisha, moja matka, kiedy już miałem iść do swojego pokoju.
-U kolegów, mieli próbę i chciałem zobaczyć jak grają - powiedziałem grzecznym tonem głosu, co nie uszło uwadze mojego ojca. Poprawił się w fotelu i uśmiechnął się pod nosem.
-Powiedziałeś im, że umiesz śpiewać? - spytał, wbijając we mnie swoje tęczówki.
-Nie - pokręciłem przecząco głową. -Zresztą wcale nie potrafię śpiewać - dodałem, wycofując się do swojego azylu, po czym wyjąłem z szafy granatową bejsbolówkę, założyłem ją i opuściłem dom z zamiarem złożenia wizyty Megan.


*Megan*
Wyszłam z łazienki i rzuciłam się na łóżko. Od kilku dni, a właściwie tygodni czułam się jak wrak człowieka, a teraz miało być jeszcze gorzej i czuję, że sobie z tym nie poradzę. A to wszystko przez niego. I to, że jego oczy, głos, dotyk, uśmiech, to, że on tak na mnie działa niczego nie usprawiedliwia. Zachowałam się jak kretynka i teraz mam za swoje. Będę ponosiła konsekwencje swojego błędu do końca życia. Teraz nie pragnęłam niczego bardziej niż śmierci. Nienawidziłam siebie, nienawidziłam całego świata i jego też nienawidziłam. Nie rozumiałam, co tak właściwie Zayn chce osiągnąć. Najpierw mnie przeprasza, robi złudne nadzieje, a potem mam okazję poznać jego dziewczynę. Chociaż to teraz nieważne, nic nie jest ważne. Nie powiem mu o niczym, po prostu wyjadę. Wyjadę jak najdalej od Doncaster. Jak najdalej od niego i tego chorego świata. Tylko sama nie wiem, czy to ma sens, skoro będę uzależniona od rzeczy, która ciągle będzie mi o nim przypominać. I co z tego, że jest najgorszym chamem? Ja wiem, że pod tą maską skrywa się całkiem ciepły i sympatyczny chłopak, który po prostu boi się pokazać swoją prawdziwą twarz. A gdyby tylko spróbował, wtedy może…NIE! Stop. To nie ma znaczenia, nie teraz. On ma dziewczynę, a ja mam po nim ‘pamiątkę’, o której nie powinien się nigdy dowiedzieć. Wbrew pozorom, nie chcę zepsuć mu życia, chcę żeby był szczęśliwy, chociaż zdaniem moich przyjaciół to głupie. Nic na to nie poradzę, taka jestem. I mam o to do siebie ogromny żal, ale to właśnie ja.
Z towarzystwa moich rozbieganych myśli wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Podejrzewałam, że to mama znowu zapomniała kluczy, ale to, co ujrzałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Spojrzałam na twarz Mulata, po czym otarłam mokre od łez policzki rękawem bluzy i zapraszającym gestem wpuściłam go do środka. Nie proponowałam mu nic do picia, wiedziałam, że nie po to tutaj przyszedł. Przyszedł, żeby narobić mi burdelu w głowie, a potem po raz któryś wbić w moje serce nóż. Usiadłam na łóżko wskazując mu miejsce obok siebie.
-Masz mi coś do powiedzenia, prawda? - spytałam, nawet na niego nie patrząc. -No więc słucham, wygarnij mi.
-Megan… - wyszeptał głosem, który wcale nie pasował do twarzy zimnego skurwiela. -To ty powinnaś mi wszystko wygranąć. I może źle zrobiłem, że tutaj znowu przyszedłem, ale…
-Masz rację, źle zrobiłeś - przerwałam mu. -Możesz już wyjść - dodałam, wskazując znacząco na drzwi.
-Proszę, wysłuchaj mnie - złapałem ją za podbródek i zmusiłem do spojrzenia sobie w oczy. -Przepraszam. Przepraszam za wszystko. To tylko słowa, ale jak najbardziej szczere. Przepraszam, że tak cię od siebie odpychałem. Przepraszam, że traktowałem cię jak ścierwo. Przepraszam, że musiałaś zobaczyć Cassie. Przepraszam, że tamtej nocy cię nie powstrzymałem. Megan, do cholery, spójrz na mnie!
-Zayn, ja… - wyszeptałam i zupełnie się rozkleiłam. Czułam jak łzy spływają po mojej twarzy, czułam jak wraz z nimi spływają resztki mojego makijażu, ale nie obchodziło mnie to. I tak wyglądałam jak potwór.
-Powiedz tylko, że mi wybaczasz - wyjąkał chłopak i przytulił mnie do siebie. -Wiem, że na to nie zasługuję, ale potrzebuję tego.
-Ja…ja - przygryzłam dolną wargę. -Wybaczam ci - wyszeptałam, pozwalając mu na to, żeby położył mnie do łóżka. Nie zaprotestowałam też kiedy przykrył mnie kołdrą i musnął swoimi chłodnymi wargami moje czoło.
-Dziękuję - szepnął, oddalając się od mojej twarzy. -Jesteś gorąca, zaraz przyniosę ci zimny ręcznik - dodał, wchodząc do łazienki. Potrzebowałam kilku sekund, aby odzyskać trzeźwość umysłu. Zerwałam się z łożka i pobiegłam w stronę otwartych drzwi.
-Zayn, nie! - krzyknęłam histerycznie, ale było już za późno. Zobaczyłam jak chłopak z niedowierzaniem patrzy najpierw na mnie, a potem ponownie na mały przedmiot, który trzymał w swoich dłoniach.
-To…to nie moje - odparłam drżącym głosem, ale nie zabrzmiało to szczerze.
-Nie kłam, Megan - powiedział spokojnie, ale zdecydowanie. -Zamierzałaś mi w ogóle o tym powiedzieć?
Pokręciłam przecząco głową i wbiłam wzrok w swoje stopy. Zayn nawet na mnie nie spojrzał, tylko minął mnie w drzwiach, oparł się o ścianę i zsunął się po niej, siadając na podłogę, rzucając białym przedmiotem o łóżko. Wyszłam z łazienki i spojrzałam na niego niepewnie. Płakał. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Kucnęłam przy nim i delikatnie objęłam go ramieniem.
-Będzie dobrze, niedługo wyjeżdżam - szepnęłam, pozwalając by łzy ponownie pociekły z moich oczu. 


~
Dobry wieczór! :) Jest i rozdział 6. Napisałam go dzisiaj i jestem z siebie dumna, bo mi się podoba. Jeśli ktoś to czyta, proszę o komentarz, bo chcę wiedzieć, czy piszę jeszcze dla kogoś, czy tylko dla siebie.
Dobranoc, xxx. 

20 komentarzy:

  1. rozdział jest boski. nie spodziewałam się, że Megan będzie w ciąży. czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc chciałam to inaczej rozegrać, ale pomyślałam spontanicznie i wyszło coś takiego ;P

      Usuń
  2. O jeny, wreszcie doczekałam się nowego! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wreszcie tu coś dodałaś :) Rozdział jest genialny, fajnie widzieć Zayna w 'normalnej' postaci, ale kompletnie nie spodziewałam się, że Megan może być w ciąży. Bo jest, prawda? Ciekawa jestem co ona i Zayn z tym zrobią, hmm...
    Czekam na następny!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się cieszę, że ciągle zaglądasz na tego bloga :) Też lubię Zayna w 'normalnej' odsłonie, ale opowiadanie tak naprawdę dopiero się zaczyna ;>

      Usuń
  3. jakie to świetne! nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń, ale przynajmniej nie jest to przesłodzone opowiadanie, tak jak u niektórych :3

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu nowy rozdział, kurde ile musiałam się naczekać. Ale jest jeden plus przećwiczyłam swoją cierpliwość :)
    WOW, rozdział jest fenomenalny, a akcją z Megan rozjebałaś system. Nigdy bym nawet nie pomyślała, że ona może być w ciąży...;O
    Czekam na VII. Pozdrawiam i życzę dużo weny~~ felicity.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że tak długo nic nie było, ale bardzo się cieszę, że tutaj zaglądałaś ;)
      Dziękuję bardzo i zapraszam na kolejny rozdział, który już niebawem.

      Usuń
  5. o matko, nawet nie wiesz jak ogromnie się ciesze, że coś tu dodałaś. to mój ulubiony blog bo nie dość że jest o Zaynie to jeszcze tak ślicznie napisany do czytania :3 kocham to opowiadanie po prostu! co do rozdziału to ciekawa jestem tej piosenki Zayna i tego czy na przykład nie wezmą go do zespołu :) obstawiam tak jak wszyscy wyżej że Megan jest w ciąży.. mega to wymyśliłaś! ciekawe jak sobie poradzą... czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę, że o mnie nie zapomniałaś przez tak długi czas <3 Wszystkie Twoje pytania znajdą odpowiedź w kolejnych rozdziałach ;)

      Usuń
  6. Jejku masz ogromny talent jesli chodzi o pisanie opowiadan :) szybko dawaj nastepny <3xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Nie uważam, że mam szczególny talent, ale mimo to miło mi czytać takie wiadomości! :)

      Usuń
  7. błagam o następny, bo strasznie się wciągnęłam xx

    OdpowiedzUsuń
  8. ja czytam! ;D pisz proszę dalej. czytałam już wiele blogów, naprawdę. te lepsze kojarzę, ale jak przez mgłę. tych gorszych już w ogóle nie pamiętam. za to twój będę pamiętać na pewno. i to przez długi czas. wydaje mi się, że jesteś takim typem osoby, która kiedy pisze, chce żeby to było idealne. zastanawiasz się nad każdym zdaniem, nawet słowem, żeby wszystko pasowało do siebie jak najlepiej. dążysz do perfekcji, prawda? wychodzi ci :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jest świetny. Każde słowo tak bardzo dokładnie przemyślane, ale jednocześnie lekkie. Aż chce się więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy kolejny rozdział? oby jak najszybciej!
    ~Wiki

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń