Początki w nowej szkole zawsze bywają trudne, prawda? Musisz zrobić dobre wrażenie, bo od tego zależy czy cię zaakceptują, czy z miejsca ocenią i zostaniesz outsiderem. Starasz się, bo nie chcesz być wyrzutkiem społecznym. Ja nigdy takiego problemu nie miałem. Odkąd pamiętam uczęszczałem do prywatnej szkoły w moim rodzinnym Bradford. Nigdy nie byłem ten nowy. Zawsze to ja oceniałem innych, a nie oni mnie. Dzisiaj role się odwrócą. Z tą różnicą, że ja nie będę płaszczył się przed tymi ludźmi. Mam ich zdanie w dupie. Nie jestem tutaj, żeby się zaprzyjaźniać. Mój przyjazd to taka nauczka. Muszę odbębnić karę za bycie niepokornym dzieciakiem. Ostatni rok liceum spędzę w Doncaster. Ale gdy tylko skończę szkołę, wracam do Bradford. Nie zostanę tutaj dłużej, niż będzie to konieczne.
Z miną buntownika wszedłem na szkolny
korytarz. Głowę i część twarzy ukrytą miałem pod dużym kapturem, ale pomimo
tego dostrzegłem, że większość uczniów mi się przypatruje. Zacisnąłem pięści.
-Co się
gapicie? – syknąłem gniewnie w stronę ciekawskich. Wszyscy momentalnie
odwrócili ode mnie wścibski wzrok. Wcisnąłem dłonie do kieszeni i ruszyłem w
poszukiwaniu mojej szafki. Numer 436, w samym centrum głównego korytarza.
Świetnie. Moi rodzice musieli maczać w tym palce. Zwykle nowi uczniowie
dostawali te z ostatnimi numerami. Widząc zawartość szafki, głośno westchnąłem.
W środku kilka dziewczyn nakleiło zdjęcia wraz ze swoimi numerami. Pewnie
widziały mnie gdzieś na mieście i liczą na szybki podryw. Spadajcie pustaki, pomyślałem, patrząc w stronę drzwi do damskiej
łazienki. Wystawało z niej kilka ciekawskich głów. Tylko na to czekałem.
Zdarłem wszystkie zdjęcia z drzwiczek, zgniotłem je i wyrzuciłem do kosza. Nie
będę zadawał się z pustymi idiotkami. W ogóle, nie będę zadawał się z nikim z
mojej obecnej szkoły. Kiedy banda blondynek odeszła rozczarowana, wrzuciłem
książki do szafki i z hukiem ją zatrzasnąłem. Już miałem iść na pierwszą
lekcję, gdy zatrzymał mnie czyjś melodyjny głos. Odwróciłem głowę. Przede mną
stała niska, szczupła dziewczyna z ognistorudymi włosami, zielonymi oczami i
cienkimi ustami, które teraz wygięte były w uśmiechu.
-Cześć –
powiedziała głośno.
-No,
cześć – odparłem niechętnie, nawet na nią nie patrząc.
-Jestem
Megan Brown, a ty? – poszerzyła swój uśmiech. Jak widać moje zachowanie jej
nie zniechęciło. Spojrzała na mnie wyczekująco,
ale jakoś niespecjalnie garnąłem się do zdradzenia mojego imienia. –Hmm… -
dziewczyna podrapała się po brodzie. –Jesteś nowy, więc może przyda ci się
jakiś przewodnik po szkole? Zgłaszam się na ochotnika.
-Słuchaj
– zacząłem wyraźnie. –Mam napisane na czole, albo na innej części mojego ciała,
że potrzebuję pomocy? Jak widzisz nie. Jestem dużym chłopcem i na pewno sobie
poradzę. Żaden przewodnik nie jest mi potrzebny, a już w szczególności nie ty,
więc wracaj sobie do swoich rozchichotanych przyjaciółek i daj mi spokój –
wyrzuciłem z siebie na jednym tchu, po czym odwróciłem się na pięcie
zostawiając zdziwioną Megan za mną i ruszyłem w stronę klasopracowni, w której
miałem pierwszą lekcję. Znienawidzoną przeze mnie historię. Wszedłem do pustej
sali, po czym zająłem miejsce z samego tyłu przy oknie. Wyłożyłem nogi na ławkę
i rozkoszowałem się otaczającą mnie ciszą. Spokój nie był mi dany na długo. Z
każdą chwilą do klasy przybywało coraz więcej uczniów. W pewnym momencie
podszedł do mnie brunet ubrany w koszulkę w paski, ciemnoczerwone rurki i
biało-niebieskie Reeboki za kostkę. Obrzuciłem go niechętnym spojrzeniem.
-To moja
ławka – oświadczył spokojnym tonem, ale jego oczy rzucały w moją stronę
błyskawice.
-Poważnie?
Jakoś nie zauważyłem, żeby była podpisana – odpyskowałem. –A poza tym, nie
przypominam sobie, żebyśmy byli na TY – zauważyłem, kładąc nogi z powrotem na
podłodze.
-Nie
jesteś nikim wyjątkowym, żebym miał ci mówić per pan – brunet wzruszył obojętnie ramionami. –Ławka jest
dwuosobowa, więc z łaski swojej rusz tyłek i się trochę przesuń, bo…
-Bo co? –
przerwałem mu. –Poskarżysz się nauczycielowi? Odwal się ode mnie i idź zajmij
inne miejsce.
-Nie
poskarżę się nauczycielowi, bo sam nim jestem, a ty siedzisz przy moim biurku,
więc wstań i się przesiądź.
-Serio? -
spojrzałem na bruneta z dziwnym wyrazem twarzy. Nie wyglądał mi na nauczyciela,
ale jeśli faktycznie nim był…
-Nie –
odparł chłopak, cicho się śmiejąc.
-Jesteś
nienormalny, wiesz? - zgromiłem go wzrokiem, ale mimo to się przesunąłem. Nie
powiem, coś mi w nim zaimponowało. Nie zraziło go moje wrogie nastawienie, ani
mina mówiąca ‘Jestem Zayn Malik. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Nie zbliżaj
się do mnie!’.
-Jestem
Louis. Louis Tomlinson – przedstawił się i wyciągnął w moją stronę swoją dłoń.
Uścisnąłem ją po chwili zawahania.
-Zayn
Malik – powiedziałem, patrząc prosto na bruneta, który się lekko uśmiechnął.
-Skąd
jesteś? – spytał mnie po chwili ciszy.
-Nie
twój… - ugryzłem się w język. –Z Bradford.
-Zawsze
tak zwracasz się do ludzi?
-To
znaczy jak? – spojrzałem na Louisa ze znakiem zapytania na twarzy.
-Dobrze
wiesz jak. Z wrogością i niechęcią – wywrócił oczyma. –Nienawidzisz kogoś,
zanim go poznasz. Nie sądzisz, że to trochę żałosne?
-Masz
zamiar prawić mi wykłady na temat dobrego wychowania? – warknąłem w jego
stronę. –Zresztą, kto powiedział, że ciebie nienawidzę?
-Przymknij
się i daj mi skończyć – odparł spokojnie Tomlinson. –Mnie może nie, ale
widziałem, jak potratowałeś dzisiaj Megan. Mogłeś sobie darować. Chciała być
tylko miła, a ty na nią naskoczyłeś.
-I…? –
uniosłem jedną brew.
-Nie da
się z tobą rozmawiać – stwierdził Louis z rezygnacją.
-Vice
versa – mruknąłem pod nosem.
-Jednakże
– ciągnął dalej Lou. –Jesteś interesujący.
-Serio? –
syknąłem. –A co jest interesujące w chłopaku, który całe życie spędził w
prywatnej szkole, a w trzeciej klasie liceum musiał przenieść się do cholernego
Doncaster i zacząć uczyć się tutaj? Wśród zwykłych ludzi? Louis problem jest w
tym, że nic o mnie nie wiesz, a sądzisz, że jestem interesujący.
-Zachowujesz
się jak obrażone dziecko, któremu właśnie zabrano lizaka, wiesz? Sam oceniasz
innych ludzi, a zabraniasz im oceniać siebie – stwierdził Louis, patrząc mi
prosto w oczy. –Może faktycznie powinienem się przesiąść? Przecież jestem
zwykłym człowiekiem. Nie mam prawa siedzieć w ławce z wielkim Zaynem Malikiem.
Chłopakiem z Bradford, który jest zapatrzony w siebie jak w obrazek. Ogarnij
się, bo niedługo nikt nie będzie chciał z tobą gadać – Louis podniósł się z
krzesła, wziął swoje rzeczy i przesiadł się dwie ławki do przodu.
-Powiedziałem,
że chcę z kimś z was gadać? – spytałem podniesionym głosem, tak aby cała klasa
usłyszała. –Dajcie mi wszyscy do cholery święty spokój. Nie potrzebuję żadnych
przewodników, przyjaciół, ani tym bardziej osoby, która będzie mnie uczyła jak
mam żyć i… – mój monolog przerwał nauczyciel, który właśnie wszedł do klasy.
-Dzień
dobry! – powiedział zachrypniętym głosem. –Do waszej klasy dołączył nowy
kolega. Może chcesz się przedstawić i opowiedzieć coś o sobie? – spojrzał
prosto na mnie.
-Nie –
odparłem krótko. –Nie chcę, żeby ci ludzie – wskazałem brodą na klasę. –Na siłę
mnie poznawali.
-Może
trochę grzeczniej? – upomniał mnie belfer.
-Wie pan
co? Jest pan kolejną osobą, która dzisiaj mnie poucza – powiedziałem, patrząc
znacząco na Louisa i dziewczynę z rudymi włosami. -Mam gdzieś ten przedmiot,
mam gdzieś pańskie wywody na temat tego, jak mam się zachowywać i mam gdzieś
was wszystkich – zakończyłem, po czym wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem z klasy.
Przed zatrzaśnięciem drzwi, usłyszałem głos nauczyciela, który pieprzył coś o
konsekwencjach. Jakoś zbytnio się tym nie przejąłem. Wyjąłem z szafki swoją
torbę, zarzuciłem ją na ramię i opuściłem szkolny budynek. Moim celem było
szkolne boisko. Oparłem się o drzewo, po czym wyciągnąłem z torby paczkę
papierosów oraz zapalniczkę. Wsadziłem sobie jedną fajkę do ust, odpaliłem ją i
rozkoszowałem się papierosowym dymem, który wypełnił moje płuca. Spojrzałem w
zachmurzone niebo, biorąc kolejnego bucha. Przypomniały mi się czasy, kiedy w
starej szkole uciekałem z lekcji, żeby sobie zapalić i na chwilę wyluzować z
paczką przyjaciół. Później fajki zastąpiłem kokainą, do której w Doncaster
niestety nie miałem dostępu. Od znajomych całkowicie się odciąłem. Przestałem
im ufać. Za dużo przez nich wycierpiałem. Podziękowania mogłem kierować do
mojej dziewczyny – Cassie, pierwszej miłości, do której sentyment wciąż
pozostał i najlepszego przyjaciela Frankie'go. Po jednej z imprez dowiedziałem
się, że spędzili razem noc. Chyba fakt, że zostałem zdradzony przez ludzi,
którym najbardziej ufałem ostatecznie przyczynił się do tego, że zacząłem
sięgać po narkotyki i ranić wszystkich wokół mnie. Nie chcę się zmieniać. Lubię
tego Zayna, którym się stałem. Zawsze chciałem taki być. Chciałem, żeby ludzie
czuli do mnie respect. Zaciągnąłem się po raz kolejny szlugiem i lekko
zmrużyłem oczy. Spokój nie był mi dany na długo.
-Nie
czytałeś regulaminu? – spytał z powątpiewaniem damski głosik. –Nie wolno palić
na terenie szkoły.
Spojrzałem
na jego właścicielkę. To ta sama dziewczyna, która rano oferowała mi pomoc.
-Nie
martw się, to mnie zawieszą, a nie ciebie – wzruszyłem obojętnie ramionami.
-Wow… -
odezwała się z podziwem. –Wreszcie usłyszałam od ciebie jakieś normalne zdanie.
Po tym jak na mnie naskoczyłeś dzisiaj rano…
-Posłuchaj,
Megan, czy jak ci tam – przerwałem jej ostro. –Nie mam zamiaru cię przepraszać,
rozumiesz? Jeśli tylko tutaj po to przyszłaś, to możesz już sobie pójść, bo nie
żałuję żadnego z moich wcześniejszych słów.
-Skoro
tak uważasz – rudowłosa wzruszyła obojętnie swoimi drobnymi ramionami i
odeszła. Mimo to, czułem, że jeszcze nie raz będzie próbowała do mnie dotrzeć i
się zaprzyjaźnić. Obiecałem sobie, że nigdy jej na to nie pozwolę. Ja, Zayn
Malik nigdy nie zostanę przyjacielem zwykłej dziewczyny, jaką jest Megan.
Wyrzuciłem peta na betonową płytę boiska, założyłem kaptur
na głowę i ruszyłem w stronę szkoły. Jeśli się pospieszę, uda mi się zdążyć na
drugą lekcję. Chemia. Kolejny znienawidzony przeze mnie przedmiot. W Bradford
opuszczałem większość lekcji, więc była dla mnie czarną magią. Wszedłem do
laboratorium, w którym mieliśmy prowadzić doświadczenia.
-Spóźnienie
– oznajmił beznamiętnym tonem nauczyciel.
-Mam
zegarek. Wiem, która godzina – burknąłem, rozglądając się za jakimś wolnym stanowiskiem.
-Zajmij
miejsce obok Tomlinsona – polecił mi mężczyzna.
-Serio? –
spytałem sam siebie, patrząc niechętnie to na Louisa, to na belfra.
Zrezygnowany ruszyłem w stronę Lou, który nie obdarzył mnie nawet jednym
spojrzeniem. Kretyn, przemknęło mi
przez myśl.
-Widzę,
że pan Malik postanowił wrócić na dalsze lekcje – zadrwił brunet, wlewając do
próbówki roztwór jakiegoś kwasu. –Byłeś w swoim pałacu?
-Przymknij
się, Tomlinson – wycedziłem przez zaciśnięte zęby. –Wspólna praca przy tych… -
wskazałem na przedmioty stojące na stoliku laboratoryjnym. -…nie oznacza, że
mamy ze sobą gadać.
-Jesteś
bardzo drażliwy – wytknął mi Lou. –Ale okej, od teraz zaczynam milczeć – dodał,
po czym udał, że zasuwa niewidzialny zamek na ustach. Przewróciłem oczyma.
Louis był naprawdę dziecinny.
Lekcja chemii, jak i pozostałe inne, minęły dość szybko.
Do końca dnia, nikt się do mnie nie odzywał. Trudno, sam się o to prosiłem i
wcale nie jest mi przykro. Wyszedłem ze szkoły i wsiadłem do mojego srebrnego
Bugatti 16.4 Veyron. Poczułem na sobie spojrzenia innych uczniów, co
doprowadziło mnie do złości. Zacisnąłem dłonie na kierownicy, po czym z piskiem
opon opuściłem szkolny parking ze świadomością, że jutro będę musiał tu wrócić
i znowu izolować się od ludzi.
-Jak tam w szkole? – zapytała moja mama, gdy tylko
przekroczyłem próg naszego nowego domu.
-Świetnie. Przecież to nic wielkiego przenieść się do
innego liceum w ostatnim roku, prawda? – mruknąłem z ironią, kierując się w
stronę mojego pokoju.
-Czekaj – ojciec zatrzymał mnie, gdy otwierałem drzwi.
Wypuściłem ze świstem powietrze z ust.
-Co? – warknąłem.
-Trochę grzeczniej, Zayn – upomniała mnie rodzicielka.
–Pomyśleliśmy z tatą, że może pójdziesz przywitać naszych sąsiadów? Mają córkę
w twoim wieku.
-Nie, dziękuję – odparłem. –Zresztą, to nie oni powinni
nas witać? – spojrzałem na rodziców z powątpiewaniem. –To my się
wprowadziliśmy, a nie…
-Bez gadania! – przerwał ostro ojciec. –Pójdziesz tam i
będziesz miły, bo inaczej…
-Bo inaczej co? Zamkniesz mnie w pokoju na cztery spusty?
Po cholerę pytacie, czy mam ochotę tam iść, skoro na koniec i tak narzucicie mi
własne zdanie?! – krzyknąłem, opierając się o framugę drzwi do kuchni. –Nie
mogę mieć własnego życia? Wyprowadzka to już wystarczająca kara, a wy jeszcze
każecie mi łazić do beznadziejnych sąsiadów. Może mam się jeszcze zaprzyjaźnić
z ich głupią córeczką? Albo nie, lepiej od razu nas zeswatajcie. Przecież to wy
o mnie decydujecie, ja nie mam nic do powiedzenia. Nigdy nie miałem. Nie macie
własnego zasranego życia, że wtrącacie się w moje? – warknąłem w stronę
rodziców. Wtedy ojciec wstał i uderzył mnie w twarz. Skrzywiłem się z bólu.
-Może to cię nauczy szacunku do starszych – powiedział
spokojnym głosem.
-Nienawidzę cię! – wykrzyczałem, po czym wszedłem do
pokoju zatrzaskując drzwi i zamknąłem je na klucz. Włączyłem płytę mojego
ulubionego zespołu. Zawsze tak robiłem. Muzyka była ucieczką od życia.
Położyłem się na łóżku, a z szuflady wyciągnąłem jedną fajkę. Papierosowy dym
ukoił wewnętrzny ból i sprawiał, że trochę się zrelaksowałem. Spojrzałem w
szary sufit i przymknąłem oczy. Najchętniej w ogóle nie wychodziłbym z tego
pokoju. W zasadzie mógłbym tutaj umrzeć. Mój ojciec był jednak innego zdania.
-Zayn, otwieraj! – zarządził, pukając pięścią do drzwi.
Niechętnie spełniłem jego rozkaz.
-Czego chcesz?
-Przyszli sąsiedzi – oznajmił beznamiętnie. –Idź i się
przywitaj.
-A co jeśli nie chcę? – spytałem prowokująco.
-Nie będziesz mógł nigdzie wychodzić.
-Mnie to pasuje – prychnąłem, zamykając drzwi. Niestety
ojciec mi w tym przeszkodził.
-Posłuchaj gówniarzu – powiedział wyraźnie. –Pójdziesz się
przywitać i będziesz udawał, że jesteś szczęśliwym nastolatkiem, jasne?
-Pójść mogę, ale nie obiecuję, że będę miły – wzruszyłem
obojętnie ramionami, po czym poszedłem do salonu. Widok, który tam zastałem
zupełnie zbił mnie z tropu…
~
No i tak oto jest! Rozdział I. Szczerze? Nie podoba mi
się, nie wiem dlaczego. W
każdym bądź razie, postaram się, żeby następny był lepszy, bo z tego wcale nie
jestem zadowolona. Kur*a, nienawidzę jak mi coś nie wychodzi. Chciałam, żeby
wyszło perfekcyjnie, ale chyba to opowiadanie mnie przerosło. Nie wiem,
zobaczymy. Idę na spacer, może zyskam jakąś wenę :)
Jeśli kogoś z was choć trochę wciągnęło, napisz mi o tym w
komentarzu. Może zyskam jakąś motywację do pisania…
Chcesz być informowany/a o nowych notkach? W komentarzu
zostaw swój TT (twitter), adres bloga, numer gg, albo ewentualnie email.
Uhuhuh, zajebiste !..masz taki talent do pisania zejaciezpierdziele. xd
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdzial !!! jak najszybciej dodaj.
To moj numer gg 18816362. Chciala bym byc informowana o nowych rozdzialach. : )) ^^ : **
Wielbię! Naprawde wciąga. Nie wiem co ci sie nie podoba bo dla mnie jest perfekcyjnie! Moje gg:22530793 - informuuj mnie :))
OdpowiedzUsuńBoski , boski <3 Jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam.Świetnie piszesz , i przyznaje naprawdę mnie wciągnęło. Jestem ciekawa kogo tam zobaczył , uwielbiam takich buntowników jak Zayn , nie wiem dlaczego ale poprostu mnie jarają :D Pisz kolejny , nie moge się doczekać :) xx
OdpowiedzUsuńooooo. kobieto genialnie ! <3 kocham to opowiadanie ! *.*
OdpowiedzUsuńTT: CrazyGirl_xx :)
Ciekawie. ;d Zapraszam do siebie www.my-life-it-my-story.blogspot.com Jeśli już zajrzysz proszę pozostaw swoją opinię. Chce poznać wasze zdanie na temat mojego pisania. Co wam się podoba, a do czego macie zastrzeżenia.
OdpowiedzUsuńmatko, to jest po prostu .. no brak mi słów! piszesz świetnie, to opowiadanie zalicza się do jednych z najlepszych jakie czytałam! i w dodatku jest o Zaynie :) czekam bardzo niecierpliwie na kolejny rozdział i polecę twojego bloga u mnie, masz talent xxxx
OdpowiedzUsuńO tak! Mnie cholernie wciągnęło!!!!! :D
OdpowiedzUsuńczekam na następn rozdział !! :)pozdrawiam :*
Kasia!!
proszeeee dodaj 2 rozdział!! :*
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ DRUGI POJAWI SIĘ DZISIAJ WIECZOREM, ALBO DOPIERO JUTRO. + dziękuję za komentarze ;) ;*
OdpowiedzUsuńZajebiście piszesz! Kocham to. :D Podoba mi się postać Zayna w okresie zwanym "Bradford Bad Boy". Lubię takich buntowników. ;) Fajnie, że pojawił się tam Lou. Co do Zayna to widać w tym opowiadaniu, że jest on chłopakiem rozpieszczonym przez rodziców i wywyższającym się. No... założę się, że tam w salonie jako swoją sąsiadkę ujrzy tą rudowłosą Megan. Podejrzewałam tak, od kiedy rodzice Malika powiedzieli, że "ci obok" mają córkę. :D
OdpowiedzUsuńTT: CrazyGirl_xx . :D
OdpowiedzUsuń